Uciekając przed wojną zostawiły swoje domy albo ich zgliszcza, decydując się na niepewną przyszłość w obcym kraju. Mając pod opieką małe dzieci są zdane same na siebie i ludzi dobrej woli. W Polsce spotkały się z życzliwym przyjęciem i wsparciem, m.in. ze strony Caritas.
23-letnia Iljana wraz z mężem Andriejem i ich 9-miesięcznym synkiem Bagdanem opuścili Charków, kiedy spadły pierwsze bomby. Uciekli do stacji metra. Ludzie spali na łóżkach polowych i na ziemi, z każdym dniem robiło się coraz bardziej tłoczno. Słyszała uderzenia rakiet na zewnątrz. Czasami ściany się trzęsły. Iljana bała się o synka. W końcu rodzina zdecydowała się jechać pociągiem do Charkowa, a potem do Lwowa, ale kiedy dotarli na stację w Charkowie, nie udało im się wsiąść do pociągu. Postanowili uciec samochodem, który został pod domem. Było ciemno, transport publiczny nie działał i obowiązywała godzina policyjna, ale nie chcieli czekać na stacji do rana. Postanowili iść tunelem metra. Szli po torach w ciemności przez kilka godzin. Mieli tylko kilka minut na spakowanie się. Dotarcie samochodem do granicy z Polską zajęło im 6 dni. Wolontariusze pomagali im znaleźć nocleg w szkołach, przedszkolach czy pokojach hotelowych. Granicę przekroczyła tylko Iljana z synkiem. Andrej został, żeby walczyć. Kiedy Iljana przyjechała na stację kolejową w Przemyślu, podeszli do niej wolontariusze Caritas. Zaproponowali, że zabiorą ją do pokoju dla matek z dziećmi. Tutaj dostała jedzenie i najpotrzebniejsze rzeczy dla Bagdana.
You must be logged in to post a comment.